niedziela, 16 września 2012

Spokojna niedziela


Niby w niedziele mam wolne ale gdy jest taka potrzeba to wołają mnie do pomocy. Tak było i dziś – wyciągnęli mnie z Mszy o 8.30. Okazało się, że przyszła właśnie 16 letnia dziewczyna, w pierwszej ciąży, 9 miesiąc, pełne rozwarcie i położenie ... miednicowe zupełne. Stópki na wychodzie . Najpierw wykonałam dużą episiotomię a potem zaczęliśmy z rodzić. Dziewczyna parła dosyć dobrze. Doszliśmy do łopatek, po drodze odwinęłam 3 razy pępowinę zawiniętą wokół obu pachwin i wokół brzucha. To nie rokowało dobrze na przyszłość tym bardziej że smółka już była jak przyszłam. Na dodatek  – zarzucone rączki, których nie cierpię i ciężko mi je zawsze uwolnić. Udało się ale została głowa, z którą było trochę problemów. Doszła Siostra Emmanuela i pomogła urodzić głowę. Był problem z łożyskiem więc ona się nim zajęła a ja próbowałam przywrócić na ziemię tego małego mężczyznę – urodził się na 2 punkty. I znowu poligon – kilkuminutowa walka o życie – wrócił! I tak płakał, chyba żeby wszyscy usłyszeli tą dobrą nowinę. Odwiedziłam ich po południu na oddziale położniczym – mały zaczął łapać brązowy kolor i fajnie płakał a potem ssał mleko od mamy. Musiałam też trochę nakrzyczeć na mamę bo jej winy było w  tym dużo. Nie mogła u nas rodzić! – w czasie ciąży zdiagnozowaliśmy położenie miednicowe i dobrze wiedziała, że może urodzić tylko w szpitalu i tylko przez cięcie cesarskie. Miała się przygotować. Ale wraz z rodziną uknuła inny plan – dwa dni w domu siedziała ze skurczami i dopiero gdy nóżki dziecka dochodziły do wychodu – zdecydowali się ją przywieźć do nas bo wiedzieli, że będzie musiała wtedy urodzić na miejscu u nas i nikt jej do szpitala nie zawiezie bo będzie za późno. Nieodpowiedzialność totalna! Gdy rozmawiałam o tym z jej rodziną i z nią samą każdy tylko się uśmiechał pod nosem, okazując zadowolenie z udanego planu. Co usłyszałam?  "Bahati Nzuri. Mungu alitusaidia!" –w j.suahili – „To Szczęście! Pan Bóg nam dopomógł.” Wyszłam. Brak mi było słów na taką reakcję. Chyba nigdy nie zrozumiem tej kultury i niektórych zwyczajów ... 


Po rannym porodzie zbadałam jeszcze druga pacjentkę w pierwszej ciąży, która przyjęta została na salę porodową rano, z dobrą czynnością skurczową. Było 8 cm rozwarcia ale zaniepokoiła mnie „dziwna”,  nie skrócona szyjka od strony spojenia łonowego. Zmierzyłam miednicomierzem miednicę choć nie jestem w tym dobra. Wymiary były takie trochę „naciągnięte” i to mi dało do myślenia ale dałam jej trochę czasu. Poszłam do domu i popołudniu intuicja mi mówiła by iść ją zbadać jeszcze. Intuicja to w gruncie rzeczy dobra rzecz – miała rację , często ją ma. W badaniu wewnętrznym okazało się że dziecko nie idzie tak jak powinno – tzw. asynlityzm tylny czyli szew strzałkowy przy kości łonowej - mogłam to wybadać dopiero teraz bo rano przodowało dużo wód płodowych – nie zauważyłam nic podejrzanego w szwach bo ciężko było do nich w ogóle dojść. Teraz asynklityzm był bardzo widoczny. Dziewczyna pojechała do szpitala na cięcie cesarskie – przy tej odmianie nieprawidłowości ułożenia – jedyną opcją jest cięcie cesarskie. Przy opcji przedniej jest łatwiej bo gdy główka dotrze do próżni rodzi się już normalnie. 

Tak minęła dziesiejsza niedziela w Bugisi – nie napiszę normalna bo takie nieprawidłowości nie zdarzają się często.  Ot, kilka  razy w miesiącu... 

Brak komentarzy: