sobota, 18 września 2010

Kuku na wali kila siku!

Czwartek w Itimbii zaczynamy Mszą Świętą o godzinie 7.00 Słońce dopiero wstaje więc jest jeszcze rześko i przyjemnie. Jedziemy najpierw do Ushirombo a potem Masumbe gdzie zostajemy na noc. W Masumbwe jest tak gorąco że po popołudniowej sjeście budzę się cała mokra. Przed kolacją poszliśmy odwiedzić katechistę z rodzinką. Akurat mieli gości więc podwórko było pełne dzieci. Jeden taki brzdąc, na oko 2-letni po przywitaniu podszedł do mojej nogi i zaczął ją głaskać i przyglądać się białemu kolorowi skóry. Jedna z kobiet, a w sumie to z dziewczyn bo miała jakieś 17 lat trzymała na rękach około roczną córeczkę, ale widać było że ma ona lekkie porażenie mózgowe – miała bardzo słabe napięcie mięśniowe. Zaczęliśmy o tym rozmawiać. Okazało się, że dziewczynka urodziła się z ciąży bliźniaczej, poród odbył się drogami natury a drugie dziecko jest całkowicie zdrowe. Wyjaśniłam jej możliwe przyczyny porażenia ale jednocześnie powiedzieliśmy z o. Tomkiem, że dziewczynka wcale nie musi być także upośledzona umysłowo – póki co rozwija się dobrze – jedyny problem to upośledzenie ruchowe, więc zachęcamy do rehabilitacji, jeśli jest tu w okolicy dostępna. Jedyne co mnie tu jeszcze szokuje to często bardzo młody wiek mamy ale chyba muszę się przyzwyczaić bo moimi pacjentkami w Bugisi będzie dużo młodych dziewczyn.

Mam jeszcze problem z robieniem zdjęć – tzn. krępuję się jeszcze wyciągać w gościach aparat i robić zdjęcia – mam wrażenie, że pomyślą że jestem kolejną turystką, która przyjechała robić zdjęcia - a tego nie chcę. I właśnie jak szliśmy do domu tego katechisty to nie wzięłam aparatu. Za to jak tam siedzieliśmy to jedna z kobiet wyciągnęła aparat i poprosiła o zdjęcie z nami, potem kolejna z kobiet zrobiła to samo. Hm, chyba już moje opory do robienia zdjęć topnieją 

W piątek akurat ks. Tomasz miał Mszę Świętą w jednej z wiosek. Pojechaliśmy tam przed południem. Najpierw zaproszono nas na herbatkę i ciabatę (tutejsza tortilla) jak widać na zdjęciu. Dobrze, że to była gorąca herbata bo przynajmniej miałam pewność, że wszystkie mikroprzyjaciele w wodzie zginęły podczas gotowania– bo woda z początku miała kolor brązowy  Po lekkim posiłku udaliśmy się do kaplicy. W koło mnóstwo dzieci w wieku szkolnym (obok była szkoła) i mamy z małymi dziećmi. Po Mszy Świętej zaproszono nas na obiad do tej samej rodzinki co wcześniej – rodzinki nauczyciela z pobliskiej szkoły. Jego żona jest w ciąży, co drogie koleżanki położne ( i nie tylko) możecie zobaczyć na zdjęciu :)

A na obiad to co jem codziennie od kilku dni – ryż i kurczak z sosem pomidorowym. I tu uwaga do Grzesia – podając kolejne ptasie mleczko przed wyjazdem mówiłeś –„Jedz, w Tanzanii Ci zleci” – tak, jak będę mieć codziennie kurczak z ryżem na obiad a czasami i dodatkowo na kolację to na pewno zleci :)
A i jeszcze uwaga do mamy – jak wrócę w grudniu to proszę o coś innego na obiad niż kurczak bo może po 3 miesiącach już mi się znudzi :)
Dla odmiany w piątek na kolację ugotowaliśmy rosół z kury – ale z torebki więc chyba to kury nie widziało na oczy – za to taki rosołek z makaronem – MALINA!

Właśnie się nauczyłam jeździć na motorze - nauczyłam to może za dużo powiedziane ale najgorsze czyli ruszanie już umiem. Wielki ten motor, ale dosięgam do ziemi nogami :) A no i jeszcze dzieciaki w okolicy uciekają jak mnie widzą na motorze - więc chyba jeszcze muszę się trochę poduczyć :)

A w niedziele ostatni mój przystanek czyli BUGISI :) Nie wiem jak tam będzie z Internetem więc proszę o wyrozumiałość.
Aha, minęło mi tydzień w Tanzanii – mam wrażenie jakby było więcej tych dni ale to chyba dlatego, że tak wiele tu nowości. W sumie złapałam się na tym, że tych informacji nowych jest tu tak dużo, że ciężko mi to wszystko zapamiętać. Do tego dochodzi nauka j. suahili, który może jest i jasny ale to ciężko mi zapamiętać te „egzotyczne” słówka.

3 komentarze:

Kaś pisze...

"Zanim się czemuś oddasz, zawsze jest wahanie,szansa, by się wycofać, zawsze nieudolność. Przy każdej inicjatywie i akcie tworzenia jest jedna elementarna prawda, której nieświadomość zabija nieprzebrane idee i niezliczone plany: że kiedy całkowicie się czemuś poświęcisz, opatrzność też wykona swój ruch. Wszystko się wtedy zdarzy, aby ci pomóc, co inaczej nigdy by się nie zdarzyło.
Z decyzji wypływa cały strumień zdarzeń, przynosząc z korzyścią dla ciebie najrozmaitsze wypadki, spotkania i rzeczy, o których nikt by nie śnił, że mu się przydarzą. Cokolwiek robisz lub marzysz, że możesz to zrobić…
- Zacznij tylko.
W zdecydowaniu drzemie geniusz, siła i magia.” Goethe
Idealne :)!!! Buziaki i trzymaj się tam cieplutko :)

Ola pisze...

Moniś:)

Wczoraj wróciłam z Toskanii, a już dziś przenoszę się z Tobą na bezkresne równiny Tanzanii.
Trzymaj się i chłoń wszystkimi zmysłami afrykańską rzeczywistość:)

Ola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.